Spostrzeżenia Sławka z urlopu w Chinach maj-czerwiec '2013

"Made in China" to najbardziej powszechne zdanie na świecie. Tymi też słowami Sław zatytułował swoją opowieść o 2,5-tygodniowym urlopie w Chinach. Wyprawa z założenia miała być turystyczno-paralotniowa.
W tej właśnie kolejności. Szkoda, bo wolałbym większy nacisk położyć na latanie zamiast na zwiedzanie. No, ale skoro już jest się tak daleko od domu, warto zobaczyć chociaż sztandarowe dla tego kraju atrakcje. I nie są to oczywiście obozy pracy, w których chińskie dzieci produkują wszystko za miskę ryżu. Państwo Środka widziane od środka - smakuje inaczej niż chce nam to wmówić "zgniły zachód" ;-).

Osobista relacja Sławka z wyprawy do Indii październik-listopad '2012

Subiektywna relacja z wyprawy paralotniowej do Indii. Latanie w Bir Billing, mieszkanie u Tybetańczyków, buddyjskie mantry, kręcenie kominów z sępami, rafting, dżip-treking na 4500 m n.p.m., zaduch w Delhi, Agrze i Jaipur, okraszone ostrą kuchnią indyjską i shitem. To mieszanka wybuchowa jakiej mieli okazję zaznać Aneta i Sław w tym wielkim kraju biednych ludzi.
Uwaga tekst jest baaardzo długi. Przyda się kawa lub piwo.

Osobista relacja Sławka z zawodów Carpathian Cup 2010 na Ukrainie w miejscowości Pylypec

(...) Nigdy dotąd nie byłem za granicą na wschód od Polski. A swojskie (czyt. zaniedbane i zniszczone komunizmem) klimaty krajów z bloku sowieckiego powodują, że człowiek czuje się jak... u siebie w kraju sprzed kilkunastu lat. Obawy i ziarno niepokoju o warunki bytowe, które mogły męczyć śmiałków z centralnej Europy w tym wschodnim "dzikim" kraju podsycały tylko nadzieję na przygodę. (...)

Relacja na żywo z XC Open w Sopocie (Bułgaria) - zawodów w konwencji "fly as far as you can!" 8-16.08.2009r.

Proszę kliknąć "Czytaj więcej", aby czytać relację dzień po dniu.

Najnowszy wpis 2009-08-15 15:01:37

Już po raz drugi Tomo decyduje się na prowadzenie bloga podczas zawodów XC-Open w Manilli (2009):

(...) Kilka minut po starcie łapie nas mega ulewa w powietrzu. Przelatuje to bez przygód ale niektórzy przyznają się do atrakcji na kompletnie przemoczonych glajtach. Deszcz jest okrutny. Z każdą minutą czuję, ze coraz bardziej przemakam. Najpierw dłonie , łokcie, potem strózka w kokonie leci po nogach. Nic nie widać. Wyłączam radio i zapasowego GPSa. Na Garminie i tak nic nie widać. (...)

Nic dodać nic ująć. Tomo i Greg jak zwykle lekkim piórem piszą o zawodach w przelotach otwartych rezegranych w Hiszpanii we września 2008:

"(...) 70-ty kilometr - okolice Avili. Podstawy nie mniej niż 3500m, do wyboru dwa szlaki, może nawet trzy, mocne, szerokie noszenia 5-6m/s. 20km za Avilą zaczyna się strefa podejścia lotniska w Madrycie. Max. dozwolony pułap 3000m albo dyskwalifikacja od momentu przekroczenia tej wysokości. No i zaczął się festiwal spiral i klap - warun aż piszczał - pełna bela 4m/s do góry po prostej i... sztuczny sufit. (...)"

"(...)Niepokój się wzmaga. Co u licha? Nagle wiem. Nieruchomieję. Do mojej świadomości dotarł wreszczie bodziec, który mnie niepokoił. Za moimi plecami słyszę głębokie, niskie na granicy progu słyszalności, coś jakby. (...)"

Blog prowadzony przez Tomka na żywo podczas zawodów XC-Open w Manilli w Australii w 2008r:

(...) W końcu orzeł farbuje mi pierwszy prawdziwy komin, który zabiera mnie pod 60km szlak. Podstawa podniosła się na 2100m. Lecę nieco wgłąb górek ale mając drogę w zasięgu dolotu. Sporadycznie dokręcam. Mijam Bingarrę od wschodu, Warialda w zasięgu wzroku.
Mam 130km i ciągle działa. Na radiu nikt nie odpowiada więc dzwonię, żeby się zameldować. Przede mną kolejna błękitna połać. W dali po lewej wielka czarna chmura straszy opadem (...)

Jedyny uczestnik (z naszego teamu) wszystkich edycji PLP - Sław opisuje narodziny i przebieg Ligi Paralotniowej:

"(...) A wszystko zaczęło się od postu na paralotniową grupę dyskusyjną wysłanego przez Grzegorza Olejnika pod koniec stycznia 2007 roku pod tytułem "Polska Liga Paralotniowa lub coś w tym stylu". Z perspektywy czasu (piszę to w drugiej połowie października 2007 w przeddzień zakończenia sezonu sportowego) oceniając zawartość tego APELu i jednocześnie listy życzeń Grzegorza (...)"

Relacja z jednej edycji ligi słoweńskiej w Kobaridzie (7-13.05.2007) autorstwa Tomo:

"(...) żeby nie paść i natłuc trochę kilometrów, w tym dwa PZ w środku doliny (żeby było łatwiej) później most w Volarje pod Mrzlim Vrhem, safety point Planica i boisko szkolne w Kobaridzie. Start - jak zwykle na hurra. Dziś nie odpuszczam - ładuję się w największy tłum i zaraz po starcie robię zdjęcia, żeby udokumentować że chociaż raz leciałem w peletonie. Później standard zanim dolatuje Nad Ohoje najlepsi już wracają z 4km przewagą :-) ale widzę też że sporo pilotów jest bardzo nisko a słońca nie ma, wszystko prawie całkowicie zakitowane przy grani. Duszno i wilgotno. (...)"

Osobiste wspomnienia Grega z Otwartych Mistrzostw Polski 2006 (4-10.06.2006):

"Kolejną wyprawę glajciarską mamy za sobą. Sławny wpadł na pomysł, żeby każdy napisał parę słów na temat tego wyjazdu i w ten sposób miała powstać relacja z zawodów. Pomysł super, tylko o czym tu napisać? (...)"

Osobista subiektywna relacja Grega z Otwartych Mistrzostw Słowenii 2005:

"Dawno już w trakcie jednego wyjazdu w Alpy na latańsko nie zaliczyłem takiej ilości zlotów, jak podczas Slo Open 2005 w Kobaridzie. Średnia długość lotu wyniosła pewnie ze 20 min. Ale pomimo tego nie mogę powiedzieć, że wyjazd był nieudany."

­